ACTUS HUMANUS RESURRECTIO 2019: Muzyka z Nieba
Koncerty carillonowe cieszą się na festiwalu Actus Humanus ogromnym powodzeniem. Nic dziwnego, bo odwołują się wprost do wspaniałego dziedzictwa Gdańska i stanowią atrakcję samą w sobie. Warto dodać, że pierwszy carillon pojawił się w Gdańsku ponad 450 lat temu i to prawdopodobnie właśnie Gdańsk był pierwszym poza Niderlandami miastem, w którym ten instrument zawisł. Gdańskie koncerty carillonowe są dziś dowodem na to, że muzyka wspaniale współistnieje z architekturą, wtapia się w uliczny zgiełk i staje się częścią miasta, wpisując się w jego naturalny pejzaż. Starówka staje się wielką sceną koncertową, z wielotysięczną publicznością, która często przecież mimowolnie słucha wygrywanych na carillonach melodii. Wielkosobotni koncert z głównomiejskiej wieży ratuszowej był dla mnie jeszcze ciekawszy niż te, w których miałem okazję uczestniczyć, bo odbywał się przy wspaniałej pogodzie, co sprzyjało dłuższym spacerom po okolicznych ulicach i zaułkach. A w każdym z tych miejsc carillonowa muzyka brzmiała inaczej – na Długim Targu powiązana z gwarem turystów i ulicznych sprzedawców, na Piwnej jakby głośniejsza, czy w końcu w zaułku przy Ogarnej i Ławniczej – klarowna i umożliwiająca bardziej osobisty odbiór. Samo też obserwowanie przechodniów i ich reakcji na dobiegającą z nieba muzykę było zajęciem bardzo wciągającym.
Na koncertowym carillonie złożonym z 37 dzwonów zagrała
doskonale znana w Gdańsku artystka, Monika Kaźmierczak, od 18 lat piastująca
funkcję miejskiej carillonistki i jedyna w Polsce carillonistka z tytułem
doktora. Jak przystało na Wielką Sobotę w programie znalazło się dzieło
odpowiednie do okazji - usłyszeliśmy bowiem cykl złożony z siedmiu kantat Dietricha
Buxtehudego - Membra Jesu nostri (Najświętsze członki naszego cierpiącego
Jezusa), będących muzyczną zadumą nad męką Chrystusa na krzyżu. Po raz
pierwszy jednak usłyszeliśmy carillonową transkrypcję dzieła
wokalno-instrumentalnego, której dokonała sama Monika Kaźmierczak, bazując we
fragmentach na opracowaniu Gerta Oldenbeuvinga. Jak widać nie ma rzeczy
niemożliwych, dzięki czemu tak wspaniałe dzieło mistrza z Lubeki mogło
zabrzmieć w ten dzień dla wszystkich, którzy znajdowali się nie tylko w pobliżu.
Wieczorem, podczas ostatniego z koncertów we wspaniałym
wnętrzu Dworu Artusa, w którym za każdym razem odkrywam inne detale, Ciemne Jutrznie zaprezentował Christophe
Rousset i jego Les Talens Lyriques, tym razem w minimalistycznej obsadzie, bo
zredukowany w sumie do czterech osób. Obok grającego na klawesynie i pozytywie
Roussetta wystąpiła znakomita japońska gambistka Kaori Uemura (grająca na
pięknie zdobionej gambie) oraz dwie sopranistki: Belgijka Deborah Cachet i
Holenderka Judith van Wanroij. W dwóch częściach artyści zestawili muzykę dwóch
wielkich francuskich twórców: Marc-Antoine’a Charpentiera i François
Couperina. Bardziej trafiło do mnie opracowanie cyklu Jutrzni autorstwa tego drugiego –bardziej
dyskretne, intymne i refleksyjne. A w ten nastrój zadumy wprowadził nas właśnie
kwartet, szczególnie świetnie złączone i współgrające ze sobą stonowane głosy
sopranistek. Na bis artyści zaprezentowali krótkie responsorium O Juda Charpentiera, które stało się
idealnym domknięciem całego wieczoru.
Komentarze
Prześlij komentarz