AH NATIVITAS 2018: Mnisi śpiewają pogan, czyli wieki ciemne przez Sekwencję oświetlone


 Fot. Paweł Stelmach  

Trzeci dzień festiwalu w Ratuszu Głównego Miasta otworzył popołudniowy recital organowy w wykonaniu jednego z niewielu polskich organistów specjalizujących się w muzyce dawnej – Marcina Szelesta. W mieście, w którym dziedzictwo organowe jest niezwykle bogate, artysta zaprezentował utwory pochodzące tabulatur przeznaczonych na instrumenty klawiszowe, od końca XVI wieku aż do połowy XVIII stulecia. Obok tabulatur łowickich, warszawskich, przemyskich czy żmudzkich, zabrzmiały utwory pochodzące ze zbiorów gdańskich, braniewskich i pelplińskich, przypominając o niezwykle silnie zakorzenionych na Wybrzeżu tradycjach polskiej i nie tylko organistyki. Usłyszeliśmy zarówno intawolacje muzyki religijnej i świeckiej wielkich mistrzów renesansu (Palestrina i di Lasso) i baroku (Merula i Jarzębski). Szczególnie przypadły mi pochodzące z Tabulatury braniewsko-oliwskiej tańce oraz intawolaacja słynnej chanson di Lassa – Bon jour mon coeur. Na bis Szelest wybrał wdzięczną Fugę francese, zidentyfikowaną po latach jako canzona Giovanniego Gabrielego. 

Egzorcyzmy, zaklęcia i tęsknota za Orfeuszem


Nieodłącznym elementem gdańskiego festiwalu jest obok muzyki renesansu i baroku, obowiązkowa obecność muzyki wieków średnich, co nie tylko wpływa na różnorodność programową, ale przypomina niektórym, że muzyka dawna to cały wszechświat, którego wiele rejonów wciąż jest słabo znanych i zbadanych, a często i niemożliwych do odtworzenia.
Bohaterem koncertu w późnogotyckim kościele św. Jakuba (z imponującym drewnianym stropem) był legendarny zespół Sequentia z charyzmatycznym Benjaminem Bagby na czele. Razem z Hanną Marti (głos, harfa) i fletowym czarodziejem Norbertem Rodenkirchenem zaprezentowali program Mnisi śpiewają pogan, będący kontynuacją muzykologicznej i filologicznej rekonstrukcji muzyki średniowiecznej i tradycji wykonywania poezji narracyjnej. Była już rekonstrukcja anglosaksońskiego poematu Beowulf, epopei Edda z XI wieku autorstwa islandzkiego Homera - Snorrego Sturlusona, tym razem mogliśmy być świadkami muzyczno-poetyckiego spektaklu, w którym artyści Sequentii przybliżyli starożytną spuściznę obecną w kulturze średniowiecza.
Koncert rozpoczął się utworem Forsahhistu unholdun, czyli pochodzącą z IX wieku saksońską formułą wyrzeczenia się diabła, a także Tora, Odyna i Saxnota. Fascynujące były magiczne zaklęcia pogańskie (Wypełznij robaku z dziewięcioma innymi robakami czy O cysto, brodawko, mały guzku) przypominające o czasach, w których nie tylko zioła, ale i czary były lekarstwem na rozmaite choroby i przypadłości. W drugiej części zaprezentowano teksty nawiązujące do motywu Fortuny i przywołujące filozoficzną spuściznę Boecjusza. Jedenastowieczne utwory pochodzące z Cambridge Songs zostały wskrzeszone po wiekach ciszy właśnie dzięki Bagby’emu. Słuchaliśmy jeszcze o tragicznym losie Kleopatry, nieszczęściu Dydony (lament ze słynnego zbioru Carmina Burana), utworów inspirowanych mitem orfickim, w tym fragment Metamorfoz Owidiusza, a na koniec kompozycji sławiących nadludzką siłę, ale i upadek Herkulesa.
Nieważne było zimno w kościele, bo muzyczno-poetycki spektakl był wciągający. Podobał mi się chłodny i zarazem jasny sopran Hanny Marti, groźny baryton Bagby’ego, oszczędny i transowy akompaniament harf i przenoszące nas w czasie melodie fletów. W tej muzycznej opowieści o czasach, o których nie dowiemy się już zbyt wiele, szczególnie ważny był klimat, który udało się artystom stworzyć – chwilami nordycki, magiczny i mityczny. Świat fascynujący, tajemniczy i pełen sprzeczności.

Fot. Paweł Stelmach



Komentarze

Popularne posty

Lubię to!