AH NATIVITAS 2018: Fiesta Española e Iberoamericana, czyli radość i słońce na Boże Narodzenie


Dziś relację ilustrują kolorowe zdjęcia, bo też wczorajszy koncert w wyjątkowym wnętrzu Dworu Artusa pełen był intensywnych kolorów, w dodatku zdecydowanie bożonarodzeniowych – czerwonych, zielonych czy złotych. Tak jak w anonimowej XVI-wiecznej pieśni teatralnej Folias Portuguesas, w której autor przestrzega przed czernią: „Czarnych butów nie noście, broń Boże, czarne buty zabronione na dworze”. Dwór Artusa za sprawą radosnej energii i witalności rozświetlił słynny wirtuoz harfy Andrew Lawrence-King ze swoją barwną trupą – zespołem The Harp Consort i wspaniałym zestawem śpiewaków.
Osią programu było bożonarodzeniowe Oratorio sacro al. Nacimiento de Christo Señor Nuestro Pedra Martineza de Orgambide z przełomu XVII i XVIII wieku, łączące to co religijne, z tym co efektowne i teatralne. To najwcześniej zachowane do naszych czasów oratorium hiszpańskie. To całkiem świeża sprawa, bo dzieło Orgambidego odkryła i zidentyfikowała hiszpańska muzykolożka Maria Teresa Ferrer z uniwersytetu w Walencji.


Sześcioro śpiewaków zaczęło z impetem, z podniesionymi niczym we flamenco rękami, przenosząc nas w czasy złotej, pełnej przepychu i rozkołysanej kolonialnej Hiszpanii XVII stulecia. Od razu porwała mnie taneczność tej muzyki, jej bezpretensjonalność i radosne przesłanie. W połączeniu z pełnym naturalnego wdzięku wykonaniem, w którym nie brakowało delikatnej teatralizacji, która subtelnie podkreślała treść, wypadło to znakomicie. Cudownie wypadli uroczy sopran o jasnej barwie Mercedes Hernández jako Maria, śpiewająca z balkonu sopranistka Nicole Jordan (Anioł), a także tenor Victor Sordo (Święty Józef), kontratenor David (Pasterz I), śpiewający głębokim basem Mikael Maasalo (Pasterz II) i baryton Marco Scavazza (Lucyfer).
Ile w tym wykonaniu było lekkości, pozytywnych emocji i tak potrzebnego nam słońca. Oratorium uzupełnione było wariacyjnymi tańcami Hiszpana Lucasa Ruiza de Ribayaza oraz  villancicos i pieśniami teatralnymi urodzonego w Portugalii i osiadłego w Meksyku Gaspara Fernandesa. Stąd muzyka bogata w perkusjonalia, będąca prawdziwym kulturowym amalgamatem, z wpływami afrykańskimi i prekolonialnymi.
W villancico Negrinho: De Los Reyes wyśmienite aktorstwo i humor zaprezentowała Nicole Jordan jako czarny chłopiec spierający się o to czy jeden z Trzech Króli był z Portugalii. Mistrzowsko bez dwóch zdań wypadł nasz harfista, który grał bez wysiłku i z charakterystyczną dla siebie swadą, wspaniali byli również gambista Lorenz Duftschmid i grający na instrumentach perkusyjnych (a także na okarynie)  Ricardo Padilla.
Po takim udanym wieczorze, z uśmiechem na ustach, wystukując palcami taneczne rytmy, razem z grupą znajomych udaliśmy się nie gdzie indziej, a do hiszpańskiej restauracji Patio Español. 

PS. Po południu po raz kolejny korzystałem z carillonowego dziedzictwa Gdańska słuchając koncertu w wykonaniu jednej z dwóch mieszkających w Polsce profesjonalnych carillonistek - znakomitej Anny Kasprzyckiej. Artystka na 50-głosowym instrumencie w kościele św. Katarzyny wykonała carillonowe transkrypcje utworów najwybitniejszego lutnisty epoki baroku - Silviusa Leopolda Weissa. Muzyka na carillonach nieustannie mnie, jako krakusa fascynuje (mamy tylko skromny kurant w kolegiacie św. Anny). To także bardzo interesujące zjawisko na styku socjologii muzyki, zwracające uwagę na miejską fonosferę.







Komentarze

Popularne posty

Lubię to!